Piotr Bielawski Radio

Ether jazzu – blog na temat muzyki Piotra BielawskiegoPiotr Bielawski Blog:

Posłuchajcie, jak Bałdych & Herman stworzyli Nową Tradycję:)

Adam Bałdych & Yaron Herman z pierwszym koncertem, promującym najnowszą ich płytę New Tradition. Stąd tytuł mojej relacji z tego wydarzenia, co chyba nie było trudne do rozszyfrowania?
Po prostu na festiwalu Starzy u Młodzi, czyli Jazz w Krakowie, narodziła się Nowa Tradycja – o czym donoszę z niezmierną satysfakcją!

O tym, że wybiorę się na ten koncert, pisałem na blogu: http://etherjazzu.pl/starzy-i-mlodzi-czyli-jazz-w-krakowie-do-zobaczenia/

To był właściwie cały dzień w Krakowie. W południe rozmowa z Adamem Bałdychem, którą przedstawię podczas Świąt Wielkanocnych, w poniedziałkowej audycji Jazzy Monday 21.00-24.00
(https://www.facebook.com/pages/Jazzy-Monday/426563397388435?ref=hl),
po czym czekanie – chwilami w słońcu, choć częściej w deszczu – na koncert, którego wyobrażenie nosiłem od pierwszego posłuchania płyty Adam Bałdych & Yaron Herman – New Tradition.

Chciałbym opublikować w tym miejscu link do recenzji tej płyty, ale trzymajmy się chronologii wydarzeń, według której najpierw zagrali koncert na festiwalu Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie, niebawem odtworzę wywiad nagrany z Adamem Bałdychem i umieszczę go w internecie na kanale You Tube – Ether Jazzu
(http://www.youtube.com/channel/UC_VyEZ6Iy6Ld3ADKHjlOjlg),
aby dopiero na chwilę przed premierą płyty, wyznaczoną na 30 maja, napisać moje wrażenia po wielokrotnym jej wysłuchaniu: www.piotrbielawski.natemat.pl

Tak czy inaczej, pewną refleksję na jej temat zdradziłem w zapowiedzi mojego wyjazdu na ten koncert, a skoro słowo się rzekło:)…
Przyznaję, że na moje wyobrażenie tego, co się miało wydarzyć wieczorem, najbardziej wpływała chęć usłyszenia, jak poradzą sobie z ciszą, mającą na płycie nie tylko swoją odpowiednią długość, ale również za każdym razem charkterystyczną fakturę.
Pewnie, że spodziewałem się zupełnie innego jej brzmienia. Raczej się zastanawiałem, ile tej ciszy postanowią pokazać, bowiem zdawałem sobie sprawę, że na pewno emocje odegrają znaczącą rolę w trakcie koncertu.

Na dodatek Adam Bałdych przyznał mi rację, że nie ma pustki pomiędzy pojedynczymi dźwiękami, a wersje koncertowe na pewno pozwolą im potraktować nagrania z płyty New Tradition, jako jedynie podstawę do improwizowania.

Zaczęli…
(tak, specjalnie przedłużam wstęp, mając nadzieję, że oddaję swoistego rodzaju napięcie tego oczekiwania).

Tak, zaczęli…
Od tego momentu wydarzenia potoczył się szybko, bardzo szybko:). W ogóle się nie spieszyli, nie poganiali siebie nawzajem, choć wiele razy podniecenie nakazywało im zagrać więcej, niż zostało zapisane w nutach. Wtedy Adam Bałdych popadał w prawdziwe szaleństwo, jakby nie panował nad swoim roztańczeniem, a Yaron Herman podnosił się na równe nogi, uderzając coraz mocniej w klawisze fortepianu. I znowu następowało wyciszenie.

Jak obiecałem, nie będę na razie pisał o płycie New Tradition, jedynie zwrócę uwagę na niesamowitą precyzję pojedynczych dźwięków, którą słyszę w każdym nagraniu. Chociaż nie była najważniejsza w trakcie koncertu, wcale nie oznacza, że nie miała znaczenia, albo zupełnie została pominięta.
Tego wieczoru stała się zwyczajną pamięcią dla Bałdycha i Hermana, pewnego rodzaju kodem, dzięki któremu z łatwością się porozumiewali, kierunkowskazem do kolejnych poszukiwań. Dokładność poszczególnych dźwięków nie musiała stanowić celu samego w sobie, który został osiągnięty podczas sesji nagraniowej. Miała być punktem wyjścia do dalszego tworzenia, i była!

Paradoksalnie się zdawało, że nie oczekiwali perfekcyjnego brzmienia po chwilach spokojnych, w których pozwalali sobie na delektowanie się muzyką wraz ze słuchaczami. To raczej, gdy grali naprawdę głośno, potrzebowali odniesień do odpowiedniego brzmienia na płycie, więc czekali na siebie, wyraźniej siebie słuchali.

Ewidentnie poddali się klimatowi utworów, takich jak Letter For E. – dla Esbjorna Svenssona; Lamentation Of Jeremiah – z elementem głebokiej refleksji; by nie powiedzieć powagi, June – do odszukania i posłuchania w internecie; czy wreszcie Sleep Safe And Warm – w jednej z najbradziej płaczliwej wersji, jaką słyszałem.

Tak, skrzypce i fortepian potrafią zagrać ten płacz doskonale, ale potrzebna jest wrażliwość i wyobraźnia.
Ech, obaj płakali…

Z drugiej strony zagrali takie utwory, jak chociażby Quo Vadis?
Dzisiaj się wydaje, że standard Zbigniewa Seiferta zawiera istotne pytanie dla Adama Bałdycha (będzie o tym w naszej rozmowie). Wyraźnie było słychać, że Yaron Herman znakomicie zrozumiał, dlaczego Adam włączył ten temat do repertuaru. Z tego wynikała dynamika i następujące po nim wyciszenie, a nie z samej znajomości tej ponadczasowej kompozycji.

Taką niesamowitą energią potrafili zachwycić jeszcze co najmniej kilka razy.
Uff, i właściwie było po koncercie. A nie mówiłem, że czas zaczął nagle przyśpieszać wraz z pierwszym utworem:)…

Chyba nie muszę pisać o bisach, brawach, podpisywaniu płyt po koncercie? Jeśli kogoś zabrakło, musi zaczekać na premierę albumu New Tradition do końca maja 2014.

fot: z aparatu telefonicznego, na dodatek jedstem ich autorem, więc niedoskonałe, za co przepraszam znawców fotografii:).

Poleć znajomym / udostępnij: