Adam Bałdych zachwyca swoją grą Amerkanów i Skandynawów, a teraz wraca z nową płytą!
Wyjechał za ocean i słuch o nim… Nie zaginął!
Płyta “Imaginary Room” zostanie wydana przez wytwórnię ACT, która otworzyła się ostanio na polskich artystów. Z Adamem Bałdychem grają wybitni przedstawiciele nurtu skandynawskiego: Jacob Karlzon – fortepian; Lars Danielsson – bas, wiolonczela; Morten Lund – bębny; Verneri Pohjola – trąbka; Marius Neset – saksofon; Nils Landgren – puzon w dwóch utworach.
Nie będe pisał bez myśli (nie bezmyślnie, a w znaczeniu, że bez refleksji), by łatwo się czytało, klikało “lubię to”, komentowało. Nie będę pisał, żeby się działo. Zwłaszcza, jeśli samo się dzieje w tym jazzie. No, nie tak samo się tworzy, dlatego myślę, że nie wystarczy odnotowywać. Przeżywanie powinno stanowić formę pisania-mówienia dostępną nawet dla odbiorców nie związanych emocjonalnie z danym gatunkiem, płytą, postacią. Utrudnię bardziej, pisząc o płycie, której nie można jeszcze kupić, więc jak tu “klikać”, że lubi się temat?
Tak naprawdę “Imaginary Room” podpisują Adam Bałdych & The Baltic Gang, czyli mistrzowie wymienieni powyżej.
Pierwszy utwór od razu otwiera cieplutką przestrzeń, przypominającą cudowne czasy jazzu znane z wielu kultowych płyt czy koncertów. Materiał został nagrany w legendarnym Hansa Tone Studio w Berlinie. Jednak przesiąknięty jest Nowym Jorkiem, w którym ostatnio Adam przebywa, i wydaje się inspirowany Krzysztofem Komedą czy dokonaniami Tomasza Stańki. Ależ robi się słodko :). Od razu przychodzi też uderzenie energii, która podnosi człowieka z fotela. Nie dla nich intro mające wciągnąć obezwładniającym klimatem, gdy temat na wskroś przeszywa.
Wyjechał z Gorzowa Wielkopolskiego do Katowic, skończył z wyróżnieniem Wydział Jazzu i Muzyki Estradowej Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego, uzyskał stypendium Berklee College of Music w Bostonie. Po wielu ciekawych projektach tworzonych między innymi z basistą Piotrem Żaczkiem założył zespół “Damage Control”.
W 2008 r. odbył trasę koncertową ze zdobywcą Grammy, pianistą i kompozytorem Jimem Beardem. Rok później wspólnie z Leszkiem Możdżerem i Larsem Daniellsonem stworzył muzykę do niemego filmu “Skarb rodu Arne”. Następnie wziął udział w nagraniach płyty “Tribute to Seifert” z czołówką światowych skrzypków jazzowych m.in. Didierem Lockwoodem, Pierre Blanchardem, Jerrym Goodmanem, Krzesimirem Dębskim czy Christianem Howesem – projekt powstał za sprawą gitarzysty Jarosława Śmietany.
W 2011 roku wyruszył do USA, gdzie wydał płytę “Magical Theatre” nagraną z muzykami znanymi z projektu “Damage Control” oraz nowojorskim trębaczem Joshem Lawrence’em. Płyta zyskała świetne recenzje. Stał się odkryciem 2011 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=e0BZ2x0ihJI
Następna kompozycja “Mirrors” daje czas na łyk herbaty i lekkie rozkojarzenie, zapowiadając, że będzie jeszcze klimatycznie na tej płycie – piszę z perspektywy przesłuchania całości, proszę pamiętać:) I tak na zmianę: dynamicznie, romantycznie, dynamicznie, sentymentalnie, z energią, która unosi w tym tańcu zespalającym wszystkie elementy w jedność. Może tak było od początku tylko nie zauważyłem? Słucham jeszcze raz…
Od zawsze był Polakiem. Jazzem zainteresował się w wieku 13 lat. Uczył się muzyki i uczy się dalej. Najbardziej ulega muzyce polskiej, amerykańskiej i skandynawskiej. To z muzykami i twórcami z tych krajów tworzy najczęściej, pisząc także muzykę teatralną. Najbardziej znana pochodzi z „Bardzo Zwyczajnej Historiii” w reż. Rafała Matusza, zaprezentowanej przez Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie, „Przyjaznych Dusz” w reż. Roberta Czechowskiego z Teatru Lubuskiego, „Allo Allo” w reż. Jana Tomaszewicza. W 2010 roku wziął udział w projekcie interdyscyplinarnym “Unveil”. Reżyserem i pomysłodawcą projektu była Norweżka Ellen Lande. Czyż nie ciekawa droga twórcza prowadząca go coraz świadomiej? I jakże ciekawa artystyczna postawa, będąca wynikiem zaznaczonych przeze mnie wątków biograficznych. Adam nie gubi niczego w swoimi rozwoju, a tym bardziej siebie i swojego pochodzenia.
http://www.youtube.com/watch?v=7D-qRAkLTlo
“Cubism” to jeden z tytułów na płycie. Nie zgodzę się jednak, że określa całość. Zresztą spytam Adama podczas rozmowy, czy mam rację. W takim razie zaczekajmy z kilkoma wnioskami. Nie dlatego, że boję się konfrontacji, ale żeby niczego Państwu nie narzucać. “Zarathustra” jakby daleka kulturowo i zarazem bliska. Już ciekawią mnie inspiracje. “Inspiration” to kolejny temat. Tu taniec, o którym pisałem, staje się słowiańskim od początku po koniec. Widać drzewa przy drodze, jej bezkres, czasu przemijanie… Po nim koniec płyty z utworem “Milion Miles Away”. Jeszcze chwila i sam siebie pytam: Gdzie byłeś?
Jeszcze spostrzeżenie, że to kompozycje Adama Bałdycha oprócz dwóch współtworzonych z Karlzonem i Daniellsonem. Spojrzenie na abstrakcyjność okładki i sprawdzenie – dla Państwa, by być rzetelnym w opisie – daty premery. Jednak 22 czerwca 2012! – jak twierdzi Adam Bałdych- Adam, dziekuję za szybką podpowiedź :)Tak czy inaczej to już za chwilę :).
Będę słuchał i grał w audycji. Zapraszam, a na opinie o płycie zaczekam…
Poleć znajomym / udostępnij: