Do znalezienia w sieci i posłuchania: The Casimir Connection – Cause And Effect.
Wyobraźcie sobie inny świat. W dalszym ciągu dobrze nam znany, a jednak inny. W którym wszystko jest piękne. Począwszy od widoku za oknem, który odsłania całą paletę naturalnych barw, zapachów i kształtów poruszanych na wietrze, po szczegóły na pierwszy rzut oka niedostępne, z których składa się wszystko, na co patrzymy od teraz z totalnym zdziwieniem.
Wyobraźcie sobie tę samą dobrze znaną muzykę, a jednak inną. Piękną w każdym elemencie, co nie oznacza, że pozbawioną wielu emocji, z których składa się przecież każde doświadczenie. Bywają różne – to prawda. Nie są jedynie wyciszeniem. Skąd więc to wygładzenie formy, a w niej ta delikatność, która daje poczucie melancholii, albo odkrywa namiętność, o której człowiek zapomniał, albo od dawna nic nie wie?
Znawcy muzyki odkryją to sami, rozkładając poszczególne utwory na części pierwsze. Lecz niech się nie zdziwią, bo może się okazać, że wiedza na ich temat jest niewystarczająca, aby zrozumieć istotę ich piękna.
Zresztą, może w ogóle nie jest potrzebna taka analiza. Przede wszystkim trzeba poczuć głęboko, skąd bierze się zachwyt i miłość, skąd strata, ból, czy choćby zwątpienie.
To wszystko jest w tej muzyce, będącej zapisem wielu momentów, w których z łatwością odnajdziemy swoje wspomnienia i w pełni poczujemy siebie.
A piszę o płycie The Casimir Connection – Cause And Effect, nagranej w składzie: Diane McLoughlin (saxophones), Pawel Grudzień (violin, piano), Kit Massey (violin), Tim Fairhill (double bass).
Diane McLoughlin – kompozytorka wszystkich utworów – jest niezwykle ciekawą postacią. Studiowała kompozycję w Guildhall School of Music and Drama. Jest członkiem Alison Rayners. Założyła orkiestrę jazzową Giant Steppes, z którą koncertowała w całym świecie, zdobywając uznanie krytyków i miłośników jazzu.
Inspiruje się wieloma kulturami, które wpływają na piękną melodykę, charakteryzującą jej kompozycje. Szczególnie Europa Łacińska i Wschodnia od dawna wpływają na jej twórczość.
Co ciekawe, mama Diane McLoughlin pochodziła z Polski. Zapewne wielokrotnie opowiadała jej o naszym kraju, czego dowodem jest utwór A Day In A Polish Village 1933, zamieszczony na najnowszej płycie.
To hołd złożony mamie, w którym odwołuje się do własnych, wciąż żywych wspomnień, ale również – jak mi się zdaje – do opowieści mamy, dotyczących Polski oraz II Wojny Światowej. To właśnie ta przeogromna tęsknota mamy za krajem ojczystym, z którego musiała wyjechać w czasie wspomnianej wojny, stanowi podstawę melodyki tego utworu. Jakże nam bliskiej, polskiej melodyki…
A poza tym, na płycie mieszają się wpływy irlandzkie i bałkańskie z prawdziwą muzyką jazzową, odnoszącą się wprost do Coltrane’a, albo muzyką klasyczną, by przywołać Bartoka.
Muzyka w całości oparta jest na wyrazistym rytmie, na którym z kolei osadzone są genialne melodie. Skomponowane i improwizowane pasaże przechodzą w niezwykle energetyczne fragmenty, po których następuje wyciszenie, doprowadzające wręcz do swoistego rodzaju medytacji.
Trzeba przyznać, że pojawiają się w odpowiednich momentach. Uspokajają i poruszają człowieka zarazem. Dają oddech i zabierają dech w piersiach swoim pięknem. W końcu dają czas, abyśmy mogli nie tylko poczuć, ale również zrozumieć całą historię.
I tyle, by nie odbierać przyjemności słuchania:). Wszystko jest dostępne w sieci. Wystarczy znaleźć chwilkę czasu i… pozostać na dłużej w tym zachwycie.
Poleć znajomym / udostępnij: