Piotr Schmidt Quartet na płycie Saxesful gra i… rozleniwia?
Nie ma to jak usiąść wygodnie w fotelu, relaksując się przy odpowiedniej muzyce. I właśnie w słowie “odpowiedniej” kryje się istota takiego zwykłego lenistwa. Odpowiedniej, czyli jakiej? Nieskomplikowanej, by nie powiedzieć prostej i przyjemnej?
Myślicie, że zaczynam sugerować, iż nowa płyta Piotr Schmidt Quartet “Saxesful” zawiera tego typu muzykę, a może zaczynacie się zastanawiać, czy nie napisałem specjalnie takiego wstępu, aby wszystkich zaintrygować, zmylić, a potem niespodziewanie udowodnić, że mamy do czynienia z albumem ambitnym, złożonym z różnych form improwizacji, raczej trudnym w odbiorze?
Nie mam zbyt często okazji słuchać muzyki, która potrafi z jednej strony zachwycać melodyjnością: kołysać, dawać wytchnienie, przenosić sentymentalnie do najpiękniejszych momentów z przeszłości; z drugiej strony dostarczać niesamowitych wrażeń artystycznych, docierających jedynie w trakcie głębokiej analizy fragmentów danego utworu, czy nawet pojedynczych dźwięków, z których została złożona.
Ktoś powie, że kwestią nie samej muzyki, a naszej percepcji oraz upodobań jest to, jak ją postrzegamy i opisujemy. Jak najbardziej, ale w takim razie nie każda kompozycja pozwala na uruchamiania wrażliwości, wyobraźni i wiedzy w jednym czasie.
Chyba, że mówimy o doskonałym doborze repertuaru, przemyślanej formie poszczególnych utworów, ułożeniu ich we właściwej kolejności na płycie. Wtedy rzeczywiście poszczególne utwory dają zwyczajną radość słuchania, albo odkrywają przed nami piękno i perfekcję ukrytych w nich detali, sugerując, że wcześniej ich nie zauważyliśmy, pochłonięci całkowicie brzmieniem i klimatem.
Tak, taka jest najnowsza płyta Piotr Schmidt Quartet.
Najpierw zauważam tytuły, które sugerują prawdziwą podróż sentymentalną. “You don’t know what love is”, “Alice In Wonderland”, “Summertime”, “What A Wonderful World”, czy “Blue Monk” – to przecież dobrze znany klasyki.
I natychmiast przychodzi kolejne zastanowienie, czy trzeba mieć więcej pokory czy odwagi, by zmierzyć się z wieloma genialnymi wykonaniami wymienionych standardów. Jednego i drugiego pewnie tyle samo, ale podstawę powinien stanowić przede wszystkim doskonały warsztat, a także oryginalność artysty, o czym bez dwóch zdań przekonuje płyta Piotra Schmidta i jego kwartetu.
Następnie zwracam uwagę na muzyków, którzy grają z Piotrem Schmidtem. Skład kwartetu uzupełniają: Wojciech Niedziela, Maciej Garbowski, Krzysztof Gradziuk. Jeszcze dłuższa i niezwykle imponująca jest lista gości: Jan “Ptaszyn” Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Henryk Miśkiewicz, Maciej Sikała, Piotr Baron, Adam Wendt, Grzech Piotrowski.
Mistrzowskie zagranie, biorąc pod uwagę, jak wiele mogą od siebie dodać do granej muzyki wymienione osobowości. Podwójnie mistrzowskie – dochodzi do mnie refleksja, gdy słyszę, z jak wyrafinowanymi formami muzycznymi mieli do czynienia podczas nagrywania tej płyty, jak wiele finezji użyli podczas improwizowania.
Mówiąc szczerze, powstały niezwykle ciekawe i oryginalne wersje tych wielkich przebojów.
W końcu docieram do utworu ‘Song For Tomasz”, autorstwa Piotr Schmidt Quartet, będącego moim zdaniem kwintesencją tego albumu. Genialne oddanie nastroju i melodyki Tomka Stańki, przy jednoczesnym odnalezieniu własnego miejsca i czasu, a także perspektywy, dzięki której odczuwam swoistego rodzaju ciągłość, a nie zamknięcie okresu, w którym tworzył nasz wielki trębacz jazzowy. Ten swoistego rodzaju hołd wydaje się pokazywać, jak wiele możemy w dalszym ciągu nauczyć się od mistrzów.
Tak, taka jest najnowsza płyta Piotr Schmidt Quartet.
“Saxesful” przekonuje w nienachalny sposób, nie naruszając piękna i lekkości użytych melodii, że można z nich czerpać pełnym garściami, choć mogłoby się wydawać, że zostały przez lata wyeksploatowane, że nic nowego nie da się już w nich odkryć. A w słowie “nienachalny” istota tego tworzenia.
I podstawa przysłowiowego “lenistwa” przy”odpowiedniej muzyce”:).
Poleć znajomym / udostępnij: