I o co chodzi z tym Jam Session?
https://www.facebook.com/events/213843205465309/217424918440471/?notif_t=plan_mall_activity
Jam Session w łódzkiej Wytwórni, która postanowiła nie ograniczać się jedynie do organizacji Letniej Akademii Jazzu, a powrócić we wtorkowe wieczory do spotkań z muzyką improwizowaną.
Kolejne Jam Session, podobne do organizowanych w wielu miastach naszego kraju, nie tylko w Łodzi, a może przede wszytkim w wielu światowych aglomeracjach tętniących muzyką jazzową. Tak przy okazji spytam, gdzie one, bo chyba ich coraz mniej, jak się zdaje?
Przecież od zawsze rodzą się tego typu muzyczne spotkania. Po chwili umierają, bo okazuje się niestey, że jakiejś prawdy w nich zabrakło?
Tym razem wszyscy będą mogli improwizować pod wodzą Marka Kądzieli, młodego gitarzysty, który powrócił z Danii, po ukończeniu jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w Europie A przywiózł ze sobą wielką ochotę tworzenia, a także równie silną potrzebą dzielenia się swoją wiedzą.
Z jednej strony przekonuje wyobraźnia tego artysty – który nieszablonowo podchodzi do dźwieku, harmonii, kompozycji – z drugiej, mogą mieć niebagatelne znaczenie doświadczenia zebrane podczas jam sessions w trakcie studiów za granicą.
Pamiętam, jak Marek Kądziela opowiadał o początkach swojego jamowania w Danii. Stanął na scenie, nie widząc, co ma grać, a przede wszystkim, jak ma grać. A przecież grał przedtem w Polsce!
Teraz, chciałbym zobaczyć, czy potrafi nauczyć młodych ludzi w Łodzi, na czym to polega. Bo to ważna, może nawet najważniejsza lekcja, pozwalająca poczuć w sobie odwagę myślenia o własnej muzyce. Rozszerzająca możliwości warsztatowe początkującego muzyka, dająca mu szerokie spojrzenie na improwizację.
Lekcja na pewno potrzebna, aby młodziak mógł przystąpić do realizacji swoich wizji, z konieczną do tego odwagą. Bez krępowania się kimkolwiek i czymkolwiek, odbiegając od wszelkich schematów.
Nie neguję w ten sposób spotkań, podczas których muzycy grają znane tematy, szukają dla nich nowych interpretacji, albo po prostu bawią się zakomicie we własnym gronie. Jednak warto się w takim razie zastanowić nad rozwinięciem tego pomysłu i stworzeniem prawdziwych projektów, mających swój tytuł, pod którym będzie się kryła dopracowywana za każdym razem koncepcja. Nie chodzi o przekształcenie jamu w sesję nagraniową, a uczenie myślenia koncepcyjnego. Jak mi sie zdaje, po latach jamowania warto pomyśleć o jakiejś wartości dodanej, którą może być przykładowo sprzęt znanej firmy, dający dźwięk doskonały. Fakt, że można usłyszeć więcej przy dobrym odsłuchu i nagłośnieniu, co zresztą jest domeną także Wytwórni, przy czym mnie bardziej interesuje samo improwizowanie. Powracając więc do tworzenia koncepcji, chyba tego typu umiejętność jest niezmiernie potrzebna w graniu muzyki? I proszę nie mówić, że każdy ją wyssał z mlekiem matki. Może więc warto o tym porozmawiać?
Tym bardziej rozwija poznawanie wciąż czegoś nowego.
Marek Kądziela będzie uczył innego podejścia do jazzu. Przynajmniej tak zapowiada.
No to Marku, nie mydl oczu filozofią o jam session, która od dawna podlega rozważaniu – ze względu na niezaprzeczalną prawdę o tym, że zbyt długo takie akcje nie trwają – tylko graj.
Pokaż, jak grają.
Idę tam.
Niech grają!
Poleć znajomym / udostępnij: