Kosmos Lubowicza: Human Fate
Mógłbym w dwóch krótkich punktach, oddając przy tym emocjonalny stosunek do nowej muzyki Dawida Lubowicza, zrecenzować jego nowy album Human Fate. I byłoby wystarczająco, właściwie, niby minimalistycznie, ale na tyle sugestywnie, by każdy uruchomił wyobraźnię i znalazł się w niezmierzonej przestrzeni kosmosu.
Tak, kosmosu, o którym jednak za chwilę pozwolę sobie trochę więcej opowiedzieć. Najpierw, naprawdę krótko o tym, że Dawid Lubowicz staje się coraz ciekawszym artystą. Pozostając wyrazistym i charakterystycznym, niezwykle kolorowym i różnorodnym w swoich poszukiwaniach.
Miałem się streszczać, więc powiem od razu, kończąc ten wątek. Wielu, nawet znanych wykonawców, sprzedających mnóstwo płyt i koncertów, powinno pozazdrościć, w jaki sposób się rozwija, wciąż zaskakując oryginalnym podejściem do muzyki, wykraczającym poza ramy jednego stylu czy gatunku muzycznego.
I nie chodzi o porównania, albo wymienianie konkretnych nazwisk, choć jestem w stanie obronić moją tezę na co najmniej kilku przykładach. Zależy mi jedynie na podkreśleniu istoty twórczości wspomnianego Dawida Lubowicza, z nadzieją, że zostanie doceniony bardziej, niż dotychczas. I tyle.
Co do kosmosu jednak… a ten wątek wymaga dłuższego opisu. Zajął się nim już na płycie Atom String Quartet Universum. Jego utwory napisane na kwartet smyczkowy, w którym gra od początku, odnosiły się do kosmicznej przestrzeni, ukazując wielość filozoficznych przemyśleń na temat naszego piękna. Piękna, które wydaje się jedynie drobinką w porównaniu z wielkością niepoznanego wszechświata, a jednak stanowi istotę zagadnienia.
Odwieczne pytania kim jesteśmy, co nas wyróżnia, znajdują zapewne odpowiedzi w rozważanym pięknie, jako formie, z której powinniśmy nieustannie korzystać. Lecz nie wystarczy nim emanować, powtarzalnie, raz za razem, mając wiedzę, że się podoba innym, pozwala do nich dotrzeć. Nie stanowi bowiem samo w sobie uniwersum. Jak zauważam, przestaje rozwijać w pewnym momencie twórcę, a co gorsza, jego odbiorców.
W tym pięknie klucz do zrozumienia również nowej muzyki Dawida. Poszukuje tego piękna (wiem, że powtarzam to słowo, ale chciałbym, aby nie pozostało niezauważone) w różnych miejscach, na różne sposoby, zachowując przy tym siebie, nie udając kogoś innego, a tym bardziej nie stając się kimś innym, by zbliżyć się do drugiego człowieka i sprzedać mu produkt.
Znalezienie granicy pomiędzy byciem sobą, a nie trzymaniem się kurczowo jedynie własnego języka wypowiedzi jest zasadnicze w tworzeniu. Potrzeba do tego silnego poczucia, skąd jesteśmy, a nie w jakim środowisku się znaleźliśmy.
I tak postrzegam Dawida Lubowicza, który stworzył Human Fate.
Muzyka osadzonego od dawna w improwizacji, lecz nigdy nie stroniącego od klasyki, nie mówiąc muzyki ludowej, w tym góralskiej, z której się wywodzi. Opierającego swoje kompozycje nie na jakichkolwiek schematach, a raczej wzorcach, inspiracjach, dających podstawę do pisania muzyki zarazem skomplikowanej i prostej w odbiorze. Piszącego muzykę na wskroś współczesną, odnoszącą się równocześnie do polskości, z której wynika nie tylko wyjątkowa jej melodyjność.
Na dodatek, na nowej płycie Dawid zaczął grać na mandolinie, używanej bardzo rzadko we współczesnej muzyce improwizowanej i klasycznej. A ona oddaje może nie bardziej niż skrzypce, ale inaczej ową melodyjność. A że zachwycające melodie pisze, to fakt.
Wracając w tym miejscu do tematu kosmosu, czy nie fascynujące, że daje odpowiednią perspektywę do tworzenia muzyki pełnej przeróżnych, ważnych zastanowień, dla których podstawą jest własna tożsamość?
U Dawida Lubowicza wszechświat i piękno człowieka to jedność. Nie sztuczny twór, poza artystyczna, zredagowana na potrzeby dziennikarza wypowiedź.
Human Fate to Kosmos Lubowicza. Posłuchajcie, jeśli chcecie eksplorować nowe przestrzenie…
Poleć znajomym / udostępnij: