Piotr Baron mówi, że wierzy, ale nie narzuca swojej wiary, grając po prostu jazz.
Najpierw pojawiają się bębny, pochłaniające zupełnie ciszę, będącą początkiem bodaj wszystkiego, więc również naszego słuchania tej płyty,
Bo raczej nie mogę sobie wyobrazić, aby w zgiełku dnia codziennego udało nam się odebrać muzykę Piotra Barona w sposób prawdziwy, a przynajmniej osobisty, czyli odpowiedni, biorąc pod uwagę jej przesłanie.
A skoro tak, powinniśmy wytłumić wszelkie docierające z zewnątrz dźwięki zanim właczymy “Kaddish”, nagrany przez niego z myślą, by dać świadectwo swojej wiary.
Ta płyta ma wywoływać refleksje. Sprawdziłem to na kilku osobach, znających i lubiących jazz, a także w ogóle nie interesujących się tym stylem muzycznym, że naprawdę powstają przeróżne przemyślenia po wysłuchaniu tego albumu.
Każdy snuł swoje rozważania, niekoniecznie dotyczące samej muzyki. Najciekawiej robiło się wtedy, gdy wszystkie doprowadzały do wspólnej myśli, że bez względu, czy rzeczywiście przyznajemy się otwarcie, że jesteśmy chrześcijanami, czy zaprzeczamy w istnienie Boga, pozostaje w nas potrzeba wiary.
Nie pytałem, w co wierzą słuchający tej płyty, uznając to za zbyt osobiste.
Potem, po chwili grania bębnów, oddzywa się saksofon Piotra Barona i zaczyna się swoistego rodzaju rozmowa z Bogiem.
Jakby usłyszał w nich głosy nawołujące do modlitwy, przepowiadające wydarzenia, których wierzący są świadkami nie tylko w święta, ale zapewne częściej, o wiele częściej, jeśli potrafią zatrzymać w sobie odpowiednie skupienie, znajdują czas na refleksję i modlitwę.
Tak, refleksja jest dana nam wszystkim, ale czy wystarcza, by uwierzyć? Na pewno dzięki takim chwilom, w których postrzegamy siebie, upływający czas oraz przyszłość, znajdujemy w sobie silną jej potrzebę.
I dokładnie tak samo z przesłaniem tej płyty. Dla jednych będzie zaświadczeniem, że Bóg istnieje, dla innych zrozumieniem, jak wiele piękna pozostaje jeszcze do odkrycia.
To jazz, język uniwersalny, przemawiający nie tylko do wyznawców Jezusa Chrystusa. Kiedyś się wydawało, że muzyka jazzowa nie łączy się wcale z potrzebą wyznawania wiary, stanowiąc formę wręcz awangardową, albo zbyt otwartą, aby skupiać się na konkrecie.
Ale przecież tematyka podejmowana przez improwizatorów wynika właśnie z tej wolności. Forma tej improwizacji ma odzwierciedlać stan ducha, oddawać emocje, ukazywać odczucia artystów.
Jest tylko ważne, aby nie narzucali swojej wizji odbiorcy, zamykając możliwość dotarcia do istoty rozważań tym wszystkim, którzy tego zwyczajnie nie lubią.
Niby to ogólne rozważania, ale dotyczące właśnie płyty Piotra Barona “Kaddish”.
Dlaczego jego modlitwa nie przeszkadza swoją osobistą formą, albo nie odrzuca kogoś, kto nie czuje potrzeby unoszenia dłoni do nieba, aby prosić i dziękować za swoje życie?
Gdyż opisuje zaledwie piękno, zostawiając każdemu z nas momenty na refleksje, skąd się wzięło, jak to się dzieje, że trwa latami, choć przecież potrafimy lekceważyć jego znaczenie.
Przepraszam Piotra Barona za użycie słowa “zaledwie”. Wiem, że zrozumie, mając świadomość, czym jest modlitwa człowieka z Bogiem.
On z Nim rozmawia… rozmawiamy wszyscy, słuchając jego utworów.
Najbardziej zadziwiające i fantastyczne, że gra naprawdę jazz!
Zwyczajnie, po prostu, tak normalnie, jak gdyby nie było nic więcej w tym jazzie.
Chwilami wręcz nas zabiera daleko od tych wszystkich uniesień, jedynie kołysząc naszym ciałem, które poddaje się temu bezwiednie, bez zastrzeżeń.
Proszę samemu sprawdzić, mając trochę czasu w święta, bo płytę na Święta Wielkanocne polecam!
I ta “Barka zagrana w pewnym momencie…
Płyta Piotra Barona “Kaddish” została nagrana w składzie: Piotr Baron – saksofon, klarnet basowy, Michał Tokaj – fortepian, Michał Barański – kontrabas, Łukasz Zyta – perkusja, Adam Milwiw-Baron – trąbka, flugelhorn.
Poleć znajomym / udostępnij: