Piotr Bielawski Radio

Ether jazzu – blog na temat muzyki Piotra BielawskiegoPiotr Bielawski Blog:

Tak było na Volbórka Jazz Festival, tak było…

Jakiś czas temu usłyszałem o cudzie nad Wolbórką ( swoją drogą, ciekawe, jak wiele osób zna jego historię?). Długo się zbierałem, by zobaczyć wspomnianą rzeczkę, ale jakoś nie było mi pod drodze, choć przecież wszystkie szlaki prowadzą podobno do Tomaszowa Mazowieckiego. Tak, z łatwością można tam niby dotrzeć, biorąc pod uwagę jego położenie, jednak trudniej w praktyce, ze względu na roboty drogowe. Ale co tam, dla chcącego nic trudnego. Trzeba tylko wyruszyć i…

Tymczasem zawsze coś mnie powstrzymywało, zmieniając kierunek podróży. Chyba potrzebowałem dodatkowego bodźca, a takim na pewno było zaproszenie na Volbórka Jazz Festival. Na hasło jazz reaguję natychmiast, więc postanowiłem skorzystać z propozycji. Pokonałem wszelkie objazdy, przejechałem dwukrotnie Wolbókę, próbując dotrzeć do celu, aż wreszcie znalazłem się w Galerii Sztuki Arkady.

I poczułem się jak w domu – uwierzcie. Spotkałem ludzi niezwykle życzliwych tej muzyce, oddających w jej władanie przeurocze miejsce, w którym odczuwa się prawdziwe tchnienie sztuki. Wszystko razem stanowi w nim jedność, będąc zarazem otwartą formą, w której każdy z łatwością znajduje swoje miejsce.

Bardzo szybko stałem się więc kolejnym elementem w przestrzeni Galerii Sztuki Arkady, a nie tylko uczestnikiem wydarzeń, co sprawiło, że poczułem się od razu naprawdę wyjątkowo. To wpłynęło na pewno na odbiór samej muzyki, ale na szczęście nie na tyle, by zupełnie zatracić zdolność odczuwania, zapamiętywania, a także rozumienia jej istoty.

Pierwszego dnia zagrał Marek Kądziela Ensemble. Siła tej muzyki może stanowić doskonałe otwarcie każdego szanującego się festiwalu, z ambicjami pokazywania współczesnej muzyki improwizowanej. Doskonale znam płytę, która nadaje od pewnego czasu kierunek wszelkim działaniom Marka. Nagrany na niej materiał uzmysławia, czym jest owa współczesna improwizacja. Jeśli nawet można w niej odnaleźć odniesienia do różnych okresów w historii jazzu, pozostaje tworem na wskroś nowoczesnym, zrozumiałym przede wszystkim młodemu pokoleniu. Uruchamia zresztą wyobraźnię nie tylko muzyków, których lider zaprasza do swojego zespołu, ale również słuchaczy, koncentrując ciągle na sobie uwagę. Ta swoistego rodzaju wymiana energii wyzwala za każdym razem niesamowite emocje, pozostając na długo w pamięci.

Mocnym uderzeniem był również występ duetu Bolewski/Tubis. Drugiego dnia zabrzmiała muzyka Republiki w ich jazzowym wydaniu, z domieszką autorskich piosenek. Bez dwóch zdań, przyznaję rację tym, którzy mówią, że więcej jazzu jest w tej Republice, niż na autorskich płytach Radka Bolewskiego i Macieja Tubisa.

Z kolei spójność wszystkich piosenek jeszcze bardziej uzmysławia, jak wielki wpływ, zwłaszcza na Radka, miała kultowa Republika. Z jednej strony to wielka inspiracja, z drugiej pokaz niezwykłej kreatywności, pozwalającej w sposób twórczy podejść do piosenek, znanych zapewne wszystkich miłośnikom polskiej muzyki. Liczy się umiejętność zachowania sensu danej piosenki, bez względu jak bardzo zostaje naruszona jej konstrukcja – pomyślałem. Skoro tak, muszę przyznać, że Bolewski/Tubis są pod tym względem mistrzami – i basta!

Podobnie mogę się wypowiedzieć o Yarosh Organ Trio. Są mistrzami w swoim stylu. Potrafią doskonale łączyć polski jazz z muzykę europejską oraz tradycją amerykańską. Każdy z nich komponuje zupełnie inne utwory, co sprawia, że tych inspiracji, wpływów, elementów w ich muzyce odnajduję coraz więcej, a co za tym idzie, nieustannie jestem przez nich zaskakiwany. Mógłby tak opisywać kolejne płyty tego składu, wracając do poszczególnych koncertów, ale postawię tutaj kropkę, by niepotrzebnie się nie powtarzać. Poniżej zostawiam rozmowę z Yarosh Organ Trio tuż po jego występie na Volbórka Jazz Festival. W niej właściwie wszystko, jak mi się zdaje, zostało powiedziane.

Szczególnym momentem tegorocznej edycji Volbórka Jazz Festival było spotkanie ze Zbigniewem Namysłowskim. Impreza zorganizowana na 50-lecie Arkad, została w całości poświęcona pamięci Marka Karewicza, wybitnego fotografika jazzu, który zawsze z sentymentem powracała do swojego Tomaszowa Mazowieckiego. Zbigniew Namysłowski był jego wieloletnim przyjacielem. Znali się od powstania klubu jazzowego w Hybrydach w Warszawie, o czym opowiadał podczas spotkania, którego fragmenty znajdują się w linku poniżej.

Obietnica Zbigniewa Namysłowskiego, że zagra w ramach kolejnego festiwalu, zakończyła to wyjątkowe spotkanie. No, to za rok znowu trzeba będzie jechać do Tomaszowa Mazowieckiego na Volbórka Jazz Festival:).

I nie tylko na koncert Zbigniewa Namysłowskiego, ale również z nadzieją na takie chwile, jak podczas ostatniego wspólnego występu Kasi Pietrzko i Macieja Kądzieli.

To było wyjątkowe spotkanie pod kilkoma względami. Piękno kompozycji, oryginalność brzmienia, niesamowitość klimatu, a nade wszystko intymność ich rozmowy, w której dało się odczuć bliskość emocjonalną, sprawiły, że unieśli ze sobą publiczność, zatrzymując w tym przedziwnym zawieszeniu.

Wierzę, że wspomniana chwila jest przez nich do odtworzenia za każdym razem, bez względu na kameralność sali, w której przyjdzie im zagrać swoje utwory. Przekonuje mnie o tym niespotykana szczerość ich wypowiedzi. Ech, jakby mieli w sobie przekonanie, że wszystko może trwać wiecznie. Bo może….

Rejestrujcie wszystkie swoje koncerty, a będą jak pamiętnik – zapomniałem im chyba powiedzieć, ale co tam, przecież będzie jeszcze okazja.

A na następny festiwal pod nazwą Volbórka Jazz Festival z pewnością się wybiorę do Tomaszowa Mazowieckiego – czego i Wam Wszystkim życzę.

Poleć znajomym / udostępnij: