Piotr Bielawski Radio

Ether jazzu – blog na temat muzyki Piotra BielawskiegoPiotr Bielawski Blog:

Enter Enea Festival: Podobało mi się – co ważne, nie podobało mi się – co zapewne mało ważne.

Do Poznania, a dokładniej nad jezioro Strzeszyńskie, jadę na Enter Enea Festival, by posłuchać wyjątkowej muzyki, w tym prapremier projektów samego Leszka Możdżera – dyrektora artystycznego tego festiwalu, a także niezwykłych jego kolaboracji z tymi, których zaprosił.

Nie jadę tam, aby spotkać artystów, których mam okazję oklaskiwać wielokrotnie, gdyż koncertują w całym kraju. Zdaję sobie jednak sprawę, że Jana Ptaszyna Wróblewskiego, czy Adama Makowicza można słuchać nieustannie, zachwycając się za każdym razem legendami polskiego jazzu. I rozumiem potrzebę festiwalu, chcącego zgromadzić widownię za sprawą tak znakomitych nazwisk, korzystającego z okazji, iż chcą grać z Leszkiem Możdżerem. Tak na marginesie, rozumiem też Leszka Możdżera, że współpracuje z nimi – ale to już zupełnie inny wątek, nawet jeśli łączy się z opisywanym Enter Music Festival.

Przyznaję, nie dziwię się widząc po występie to szaleństwo całego amfiteatru. W pewien sposób jestem jego częścią nie tylko w myśl powiedzenia: jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Myślę, że Jan Ptaszyn Wróblewski wybaczy mi skojarzenie, znając dowcip, którym potrafi zadziwić nawet ze sceny. Ale powtarzam, nie dlatego tam jadę. Było wiele momentów podczas tegorocznej imprezy, które mnie z kolei zachwyciły, spełniając warunki, o których wspomniałem.

Po pierwsze: plus za dodatkowy, pierwszy darmowy dzień, dzięki któremu każdy mógł choć przez moment uczestniczyć w festiwalu. Zwłaszcza, że tego dnia wystąpił Andrés Coll Odyssey.

Kto gra w tym składzie? Andrés Coll –  marimba elektryczna, kastaniety, Majid Bekkas – guembri, wokal, kalimba, Ramón López – instrumenty perkusyjne, tabla, i… Mateusz Smoczyński – skrzypce, skrzypce barytonowe.

Ibiza przepełniona polskimi nutami, klasycznymi czy orientalnymi, stanowi mieszankę wybuchową. Z jednej strony rozrywkową, z drugiej nad wyraz wysublimowaną, niezwykle oryginalną. Choć to muzyka wcale niełatwa, słucha się jej doskonale, w poczuciu kompletnego niemyślenia o rzeczach, które pochłaniają zazwyczaj nasze umysły. Pełna radość – i o to chodzi!

Na dodatek stanowi znakomitą wizytówkę Enter Enea Festival, charakteryzującą, jakiej muzyki należy oczekiwać po tym festiwalu. Szkoda, że wielu chętnych nie mogło już kupić biletów na kolejne koncerty. Może warto o tym pomyśleć następnym razem, aby korzystając ze sposobności, wciągnąć do wspólnoty Leszka Możdżera nowych wyznawców, skoro już załapali bakcyla. Wystarczy zostawić dla nich małą pulę biletów.

Nie zawiódł także Dhafer Youssef. Bo jakże mógł zawieść!

Dhafer Youssef – oud, wokal, Mario Rom – trąbka, Daniel Garcia – instrumenty klawiszowe, Swaeli Mbappé – gitara basowa, Shayan Fathi – instrumenty perkusyjne.

Dhafer Youssef, tak jak Andrés Coll Odyssey, bawi i zarazem zachwyca artyzmem. Genialnie eksploruje wciąż swoją muzykę, oryginalnie łączy w niej przeróżne elementy, nie pozwalając jej zastygnąć w swojej formie. Zastygnąć? To przecież konglomerat wielu przedziwnych dźwięków, tym bardziej skomplikowanych harmonii, i wielu emocji, nadających prawdziwy obraz wspomnianej formie, oddającej istotę tego intrygującego świata. Z pozoru dalekiego, bo niecodziennego dla nas wszystkich, ale proszę mi wierzyć, po pewnym czasie słuchania, coraz bardziej zrozumiałego, wręcz chwilami oczywistego.

Tak, każdy jest w stanie poczuć te same emocje, tłumacząc język wypowiedzi artysty na własny. I nie potrzebuje do tego tłumacza google, wręcz przeciwnie, wystarczy mu własna wrażliwość.

Rafał ZapałaThe Lake Has A Master Plan (pharoah sanders tribute) – znakomity pomysł, by wreszcie jezioro, nad którym odbywa się festiwal, stało się głównym bohaterem spektaklu.

Rafał Zapała – fortepian, philicorda el.piano, retro syntezatory, Malwina Paszek – śpiew, lira, Oliwia Abravesh – śpiew, elektronika, Ulyana Tobera – śpiew, Kacper Krupa – saksofon, Piotr Cienkowski – kontrabas, Stanisław Aleksandrowicz – perkusja, Maciej Waleszczyk – vj, nagrania podwodne Jeziora Strzeszyńskiego: Michał Madajczyk.

Założyciel Kołorkingu Muzycznego, fundacji an_ARCHE, członek projektu L.E.M. (Mazolewski, Ziętek, Zapała), projektu „Arc of O” płyta z Nicole Mitchel (RougeArt 2021), Loco Star, Drum Machina, POLMUZ oraz wielu innych z muzyką współczesną komponowaną, improwizowaną, elektroniczną, eksperymentalną, zaskoczył nas wizją jeziora, w którym przeglądamy się codziennie, bez świadomości, że staje się ważnym fragmentem naszego życia. Przy okazji bezwiednie szukamy w nim czegoś, co sprawi, że poczujemy się lepiej, albo prawdziwiej? Szukamy w nim pocieszenia, ratunku, nadziei?

Pozostałem z tymi pytaniami, zachwycając się zarówno formą muzyczną, jak brzmieniową, szczególnie kwadrofoniczną, nadającą głosom i dźwiękom głębszego znaczenia w przestrzeni ogarniającej wszystkich zgromadzonych. Jakbyśmy zanurzali się w wodzie jeziora, właśnie z głębin słysząc te wołania.

Cécile McLorin Salvant – mistrzostwo we wszystkich wymiarach! Gratulacje, że udało się Ją “ściągnąć” na ten festiwal.

Wystąpiła w składzie: Cécile McLorin Salvant – wokal, Sullivan Fortner – instrumenty klawiszowe, Yasushi Nakamura – gitara basowa, Weedie Braimah – instrumenty perkusyjne, Savannah Harris – instrumenty perkusyjne.

Cécile McLorin Salvant jest w pełni artystką. Przede wszystkim zajmuje ją muzyka, ale także sztuki plastyczne. Jest wykształcona klasycznie, w swojej twórczości czerpie jednak najbardziej z jazzu i bluesa, dokładając do tego elementy teatru muzycznego i wodewilu. Dzięki temu wszystkiemu staje się nad wyraz wyrazista w swoich interpretacjach. Niesamowicie oddziałuje na słuchacza siłą swojej osobowości, zachwycając przy tym wielością środków wyrazu, po części wymyślanych – improwizowanych – podczas występu.

Jej głos określany jest jako „głos o stalowym rdzeniu owiniętym miękką watą” i porównywalny z głosem tak znakomitych śpiewaczek jak Billie Holiday, Sarah Vaughan, czy Elli Fitzgerald. Już jej pierwszy album został nominowany do Grammy, a trzy kolejne zdobyły tę prestiżową statuetkę.

Jej najnowsza płyta Ghost Song potwierdza kunszt, siłę i oryginalność, wskazując na ponadczasowość Cécile McLorin Salvant. Tak rodzi się legenda. Niech wszyscy zapamiętają ten koncert, bowiem będą mogli opowiadać po latach, że byli, widzieli, słyszeli…

W końcu Gloria Campaner Trio. Kocham Piazzollę. A ona jemu poświęciła swój projekt.

Gloria Campaner – fortepian, Alessandro Carbonara – klarnet, Mario Stefano Pietrodarchi – bandoneon.

Zagrali Piazzolę wręcz w tradycyjny sposób, z niezwykłą dbałością o szczegóły. Ale osobista wnikliwa interpretacja jego muzyki sprawiła, że nagle zacząłem odczuwać, jakby przenosili go do współczesnego świata. Sprawili, że znowu stał się zrozumiały. Jakby próbowali uchwycić pierwszą myśl twórcy, pierwszą prawdziwą emocję, która sprawiła, że w ogóle powstała dana kompozycja. Po dotarciu do niej, odnajdywali z łatwością odpowiednie brzmienia, zachowując wyjątkowość dawnej formy.

Ale co tam o formie. Ile w tym było tęsknoty. Ile żalu i tęsknoty. Ile tęsknoty i wiary, że miłość bez względu na wszystko przetrwa. O, w takiej kolejności!

A propos żalu, i wracając do Leszka Możdżera. Albo w odwrotnej kolejności, zaczynając od Leszka, by usprawiedliwić, że nie pisałem o jego udziale w poszczególnych koncertach, jak chociażby w przypadku tego ostatniego. Nie pisałem, bo to oczywiste na Enter Music Festival, prawda?:)

A żal mi z kolei, że festiwal zakończyła Connie Han ze swoim zespołem, trochę chyba nie stawiając kropki nad i. Moim zdaniem – bo pewnie nie publiczności. Czy nie lepiej jednak byłoby, żeby na finał zabrzmiał Leszek Możdżer & MACV Ancient Instruments Orchestra Warsaw Chamber Opera Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, pod dyrekcją Marcina Sompolińskiego, z gościnnym udziałem Patrycji Betley.

Composites byłoby genialnym podsumowaniem wszystkiego, w swojej uniwersalnej formie muzycznej, niosącej równie uniwersalne przesłanie. Ale o tym porozmawiam z Leszkiem Możdżerem następny razem. Poniżej jego wypowiedź – odpowiedź na kilka moich pytań – po tegorocznym Enter Music Festival.

Powiem tylko, nie wiem dlaczego – mam chyba prawo nie znać czasami odpowiedzi na dręczące mnie pytanie – ale odczuwam, że zbyt mało było tej niecodziennej sztuki w tym roku. Może festiwal robi się bardziej populistyczny? Nie, to chyba tylko cząstka prawdy. W każdym razie były bardziej naładowane artystycznie i emocjonalnie festiwale, jak mi się zdaje. Tak, tak mi się zdaje.

Poleć znajomym / udostępnij: