PGR, feat. Sagit Zilberman w Łodzi, 12.10.2013 – relacja!
PGR, feat. Sagit Zilberman w Łodzi. Zapowiadając ich wspólny wieczór napisałem, że Grzegorz Rogala specyficznie postrzega muzykę, a także równie specyficzne są jego poszukiwania. Tym razem pozwolił sobie ulegać wpływom muzyki żydowskiej. Pewnie lepiej byłoby użyć stwierdzenia, że uległ, ale chciałem w ten sposób podkreślić wielość takich momentów w poszczególnych utworach, a nie tendencję. Pod wpływem Sagit, nie tylko jej utwory, ale nawet jego osobista kompozycja – będąca emocjonalnym zapisem procesu następującego w mężczyźnie po otrzymaniu wiadomości, że zostanie ojcem – nabrała przez chwilę innego wymiaru. Saksofon Zilberman po prostu zabrzmiał, jak swoistego rodzaju radosne podziękowanie, z bezpośrednim odniesieniem do religijnego rytuału żydowskiego, ze słyszalnym, charakterystycznym zaśpiewem. Zresztą, już początek koncertu zapowiadał wyjątkowość tego spotkania, z obietnicą, że usłyszymy różne formy improwizowania. Zaczęli od muzyki klezmerskiej, potem Sagit Zilberman obrazowo przedstawiła historię przemarszu Żydów przez pustynię, by wszystko kończyło się Zornem, naprawdę ciekawie zaaranżowanym. Sagit Zilberman przyjechała ze Stanów Zjednoczonych, gdzie doskonali swoje umiejętności, jako saksofonistka i flecistka – o czym mieliśmy się okazję przekonać w jednym z utworów. Na pewno ciekawie podchodzi do instrumentu, ale wyjątkowość jej osobowości podkreślają przede wszystkim motywy zaczerpnięte z tradycji żydowskiej. Grzegorz Rogala jest puzonistą znanym z projektu PGR, stanowiącym w jego wyobrażeniu swoistego rodzaju podróż przez różne kultury, a także style jazzowe. Przez cały koncert można było odczuć, że cieszą się możliwością wspólnego tworzenia, inspirując się nawzajem.
Szkoda, że sala Ośrodka Kultury Górna nie pozwalała na zupełne oddanie wszystkich emocji. Niestety, zbyt mała scena, na dodatek schowana we wnęce, zamykała możliwości zagrania wielu dźwięków.To sprawiło, że dodatkowo musieli się skupić, aby nie grać za głośno. Było to odczuwalne i przeszkadzało w odbiorze, a co za tym idzie, jeszcze bardziej podkreślało, jak wiele mogliby dorzucić do tego improwizowania. Szkoda, ale może następnym razem… wybiorę się na pewno, jeśli znowu razem zagrają.
Poleć znajomym / udostępnij: