ADHD to rzeczywiście nieokiełznana energia. Dobrze, że chociaż Marek Kądziela sobie z nią radzi:)
Pisałem o tym koncercie: http://etherjazzu.pl/i-ty-mozesz-poczuc-w-sobie-adhd-myslisz-ze-ci-nie-grozi-sprawdz-to/. I zespoł ADHD wystąpił, jak zapowiedziałem!
A z tego wydarzenia można wysnuć przede wszystkim dwa wnioski. Pierwszy będzie dotyczył lidera tego zespołu, czyli Marka Kądzieli, a drugi odniesie się do wszystkich, których zaprosił do udziału w swoim nowym projekcie, a których z przyjemnością pozwolę sobie po raz kolejny wymienić, bowiem Rudi Mahall, Andreas Lang oraz Kasper Tom to prawdziwe osobowości europejskiego jazzu.
Marek Kądziela ma wydać w najbliższym czasie co najmniej trzy, a może nawet cztery płyty. Tak przynajmniej wynika z planów wydawniczych wytwórni For Tune, dla której nagrywa. Jedną z nich nazwie ADHD, po raz pierwszy decydując się na stworzenie własnego zespołu, z którym zagra przede wszystkim swoją muzykę.
Przypomnę, że Marka Kądzielę znamy ze składu Hunger Pangs, pojawił się również w International Jazz Quintet, a także na kilku płytach, podpisywanych nazwami zespołów, które zostały założone przez jego przyjaciół. Od dawna go namawiałem, aby nie rezygnując z dotychczasowej współpracy z wymienionymi formacjami, stał się prawdziwm liderem, zaznaczając swoją obecność na współczesnej scenie jazzowej.
Koncert w Łodzi miał miejsce w trakcje sesji nagraniowej ADHD, która przyniesie materiał na ten obiecany, debiutancki krążek. To znakomity pomysł, bowiem wszyscy muzycy w takim razie przebywają obecnie w Polsce. Nic tylko skorzystać z tego faktu, mając przeświadczenie, że z jednej strony to doskonały moment, aby zaprezentować przedpremierowo muzykę Marka Kądzieli, ale także rewelacyjny pomysł na sprawdzenie, jak wspólne ich improwizowanie działa na publiczność.
Właśnie, pierwszy wniosek dotyczy kompozycji Marek Kądzieli.
Wielokrotnie zaskakiwał pomysłami aranżacyjnymi, albo naprawdę znakomitą techniką gry na gitarze, zdradzającą jego niesamowity talent. Jednak, od pewnego czasu się zastanawiałem, na jakim etapie swojego rozwoju się znajduje Marek Kądziela.
Grając ciągle ten sam materiał można rozwijać wyobraźnię, jednak niezaprzeczalnie w ramach tych samych schematów. Po pewnym czasie, aby zauważyć, jak przebiega proces dojrzewania, należałoby raczej wyjść poza dotychczasowe ramy, znaleźć inny punkt odniesienia, pokazać więcej możliwości.
Tak, za moment usłyszycie Marka Kądzielę o wiele bardziej poukładanego, jeszcze bardziej perfekcyjnego, a przy tym wciąż przepełnionego charakterystyczną dla niego, wręcz nieokiełznaną energią!
Postrzegam zachądzące w nim przemiany, chociaż nie było łatwo się na nich skupić w trakcie koncertu. Ech, muszę przyznać, że zespół nie ułatwiał kontemplacji swoją zaraźliwą radością tworzenia, nie mówiąc o dowcipach pomiędzy utworami. Stąd wniosek kolejny…
Wniosek drugi, dotyczący ich wspólnej improwizacji.
Od dawna grają razem w wielu konfiguracjach, więc znają się doskonale. Mogłoby z tego wynikać, że potrafią zagrać wszystko, bowiem lubią siebie nawzajem, w pełni sobie ufają, pomiędzy nimi panuje kompletne zrozumienie, na dodatek każdy z muzyków ma doskonały warsztat i wyobraźnię.
Nie bez znaczenia jest obecność w składzie tego zespołu Rudi Mahalla, który poprzez swoje doświadczenie i pozycję na europejskiej scenie jazzowej stanowi swoistego rodzaju wzorzec dla nich wszystkich. Dzięki niemu mogą się poczuć pewniej, ale należy też zauważyć, że ich relacje nie polegają na dialogu mistrza z uczniami, ale daje się odczuć, że wynikają z przyjaźni i wzajemnego docenienia.
Nie wiem, czy za każdym razem tak znakomicie się bawią przy okazji przezentacji repertuaru ADHD, ale zabawy nie było końca w “Przechowalni”. Typowa “głupawka” mogła być wynikiem zmęczenia godzinami w studiu nagraniowym, a potem czekaniem na możliwość rozpoczęcia występu – wcześniej miało miejsce w tym klubie inne wydarzenie – jednak przede wszystkim się wydaje, że materiał, na podstawie którego improwizują, pozwala im na wiele.
Najciekawsze w tym wszystkim, że pomimo kompletnego śmiechu muzyków i widowni, wynikającego z ciekawych skojarzeń związanych z tytułami utworów, jak również z niewyjaśnionych zdarzeń podczas ich grania, albo dowcipów pomiędzy ich prezentacją, poszczególne utwory zachowywały swój właściwy kształt i nadany im sens. A to oznacza, że kompozycje Marka Kądzieli mają klarowną, czytelną formę, którą z łatwością udaje się odtwarzać na różne sposoby. Na dodatek niosą ze sobą ogromne możliwości interpretacyjne, z czego można wnioskować, że wynikają z dość dużego dystansu ich autora do siebie.
No, to czekam na płytę ADHD!
Bo to zaraźliwa choroba, jak zauważyłem, przynosząca energię, która nie pozwala usiedzieć, albo innych uspokaja, dając upust ich nadkretywnej potrzebie:).
Poleć znajomym / udostępnij: